środa, 7 maja 2014

JAK ZAPEWNIĆ SOBIE GODNĄ EMERYTURĘ?

W ostatnim czasie dzięki zmianom w obowiązkowym systemie emerytalnym OFE i ZUS bardzo modne stało się namawianie do prywatnych oszczędności na emeryturę.
Całe nieszczęście polega na tym, że klienci nie mają pojęcia jak do tego się zabrać, a co gorsza sami agenci i doradcy finansowi także nie mają pewności, czy dobrze doradzają.
Na co zwracać uwagę w rozmowie ze specjalistą od zabezpieczeń emerytalnych i o co go pytać, aby stworzyć bezpieczny i co najważniejsze SKUTECZNY plan na przyszłość? O co powinien zapytać doradca, czy agent aby taki plan stworzyć?

Poniżej przedstawiam podstawowe informacje, które pozwolą stworzyć skuteczny plan emerytalny:
  1. Ile masz lat?
  2. Ile lat będziesz miał przechodząc na emeryturę?
  3. Jaki jest Twój roczny dochód obecnie?
  4. O jaki procent rocznie Twoja płaca będzie zwyżkowała?
  5. Czy posiadasz oszczędności przeznaczone na emeryturę i w jakiej kwocie?
  6. W jakim procencie dodatkowa emerytura ma zastąpić Twoją ostatnią pensję? 
  7. Na jak długo ma wystarczyć dodatkowego kapitału emerytalnego? (nie możesz przecież przeżyć swoich pieniędzy)
  8. Jaki zysk średnioroczny powinny osiągać Twoje oszczędności w okresie akumulacji kapitału?
  9. Jaki zysk średnioroczny ma przynosić Twój kapitał emerytalny w trakcie pobierania dodatkowej emerytury?
  10. Jaką średnią inflację należy założyć?
Jeśli to wszystko zostanie ustalone agent, czy doradca powinien Ci odpowiedzieć
  1. W jakiej wysokości kapitał musisz zebrać,
  2. W jakiej wysokości składkę musisz opłacać, albo
  3. Jakie oprocentowanie musisz zapewnić swoim zebranym już pieniądzom, aby bez dodatkowej składki zapewnić sobie bezpieczną emeryturę.
  4. W jakiej wysokości będzie Twoja ostatnia roczna pensja przed emeryturą.
  5. W jakiej wysokości każdego roku będziesz mógł pobierać swoje dodatkowe zabezpieczenie emerytalne.
  6. Jak będzie wzrastało to zabezpieczenie w poszczególnych latach.
Jeżeli  wszystkie 16 punktów zostanie zrealizowanych a Ty będziesz usatysfakcjonowany nie pozostanie nic innego jak wdrożyć plan w życie.

Jeżeli jednak z jakichś powodów Twój agent, czy doradca nie będzie mógł sprostać temu zadaniu zawsze możesz się zwrócić do mnie. Ja Ci pomogę.



czwartek, 27 lutego 2014

KIEDY ZACZĄĆ ODKŁADAĆ NA EMERYTURĘ?

Jak jest?

Prawie wszyscy w Polsce wiedzą, że emerytury w przyszłości będą "kiepskie". Jedynym ratunkiem jest samemu zabrać się za jej stworzenie.
Niestety, wielu z nas nie wie jak to zrobić i co równie ważne, kiedy zacząć?
Na początek trzeba sobie uświadomić, że dziś żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości niż nasi dziadkowie i rodzice. Kiedyś wystarczyło pracować do określonego wieku, a potem po prostu  przejść na emeryturę, którą przysyłał ZUS do domu.

Obecnie emerytura to nie osiągnięty wiek, a wysokość konta. Jeżeli nie zbierzesz odpowiedniej kwoty pieniędzy nie będzie Cię stać na emeryturę.

Moi znajomi ponad 30 lat temu wyjechali na stałe do USA. Tam im powiedziano: musicie zrobić dwie rzeczy, 1/ kupić samochód, bo wszędzie daleko i 2/ zachować część z każdych zarobionych pieniędzy, bo nie będziecie mieli na starość z czego żyć. Znajomi zastosowali się do rady i z każdych zarobionych pieniędzy odkładali 10%. Dziś, mimo, że nie osiągnęli jeszcze ustawowego wieku emerytalnego korzystają z wolności finansowej. Nie pracują, żyją z oszczędności, podróżują. Gdy osiągną ustawowy wiek emerytalny otrzymają od "Wuja Sama" dodatkowe pieniądze. Jak mówią, gdyby wydawali wszystkie zarobione pieniądze, to  emerytura z Socjal Security nie starczyłaby na utrzymanie domu, w którym mieszkają.

Obecnie w Polsce mamy dokładnie taką samą sytuację. Rozpoczęło się to wraz z reformą emerytalną z 1999 roku. To wówczas, rządzący przyjmując ustawę o emeryturach i rentach z funduszu ubezpieczeń społecznych i OFE zdecydowali, że nasze emerytury będą niższe od tych, które mieli dziadkowie i rodzice. Szkoda tylko, że  nie powiedzieli tego wyraźnie.
Do tego, w Polsce obniżono zasiłek pogrzebowy z 200% średniej pensji do 4.000,- zł. Już wiemy, że jest on zbyt niski na pochowanie zmarłego, nie mówiąc już o tradycyjnym w polskiej rzeczywistości przyjęciu popogrzebowym, o pomniku na cmentarzu nie wspominając.
Wyż demograficzny z lat 1946 do 1964 kończy aktywność zawodową. Społeczeństwo się starzeje, a co za tym idzie wydłużają się kolejki do lekarzy. Regułą jest, że stary człowiek, to schorowany człowiek.  Bez pieniędzy na prywatne wizyty, przyjdzie jedynie korzystać z ubogiej oferty społecznej służby zdrowia i stać w długich kolejkach.

Skoro wiemy "na czym stoimy" należy się zastanowić jak to zmienić?

Podstawą jest polisa na życie. Powinna ona być mądrze skonstruowana, dająca co najmniej wspomożenie bliskich na wypadek śmierci z nienaruszalną sumą ubezpieczenia. Polisa taka powinna trwać do końca życia.
Połączyć ją należy z jednoczesnym zbieraniem pieniędzy na emeryturę. Pieniędzy, do których w każdej chwili będziemy mieli dostęp, bo życie potrafi płatać różne figle.
Pieniądze, powinny być inwestowane w fundusze z minimalnym ryzykiem utraty kapitału, czy spadku ich wartości. Przy ich wyborze nie kierować się  chciwością, bo można dużo stracić, jak pokazał kryzys w 2008 roku! Przez nierealne oczekiwania i ryzykowne inwestycje,  niektórzy Amerykanie wybierający się na emeryturę w 2008 czy 2009 roku musieli o kilka lat przesunąć swoje plany.
Uczmy się na błędach innych, nie własnych.

Ile pieniędzy uzbierać?

Kraje wysoko rozwinięte pokazują, że przechodząc na emeryturę powinno się mieć odłożone w gotówce 2-3 letnie ostatnie dochody.

Jak to obliczyć? 

Jeżeli dziś masz np. 27 lat i zarabiasz netto 2.000,- zł, to jeżeli Twoja pensja będzie wzrastała o poziom inflacji, który przez cały okres będzie średnio na poziomie 3% to za 40 lat wyniesie ona 6.524,- zł miesięcznie. Dwuletnie pobory będą wówczas na poziomie 156.578,- zł a trzyletnie 234.864,- zł i taką właśnie kwotę co najmniej powinieneś mieć przechodząc na emeryturę.

Jeżeli sam chcesz odkładać pieniądze na konto w banku lub do szuflady, to każdego miesiąca przez te 40 lat powinieneś z każdej wypłaty zachować odpowiednio 326,- zł lub 489,- zł.

Gdy jednak zdecydujesz się inwestować pieniądze w ramach madrze! skonstruowanej polisy to wystarczy, że zachowasz na starość  każdego miesiąca, odpowiednio 130,- zł lub 180,- zł.

Jeżeli jednak masz 40 lat i pozostało Ci do emerytury 27 lat, a chcesz mieć uzbieraną taką samą kwotę to robiąc to do szuflady, czy na konto w banku, powinieneś odkładać odpowiednio 483,- zł lub 725,- zł.
Dzięki polisie swoje zaangażowanie w emeryturę możesz obniżyć odpowiednio do 250,- zł lub 380,- zł.

Czyż nie jest to kusząca propozycja? 

Przykłady pokazują, że 
im wcześniej zaczniesz tym mniejszym wysiłkiem uzbierasz na godną starość!

Oczywiście każdy może zdecydować i nic nie robić, jedno jest pewne, to nic nie robienie będzie w przyszłości dużo więcej kosztowało. Nic nie robiąc, decydujesz, że w przyszłości będziesz żyć w biedzie.


Dlaczego polisa?

Bo jest to najlepszy instrument finansowy, jaki wymyślił świat na zabezpieczenie bliskich i siebie dziś, i w przyszłości, a do tego posiada wiele udogodnień, których nie mają inne instrumenty finansowe, w tym także podatkowe.




poniedziałek, 17 lutego 2014

SĄSIEDZI

Wyobraźmy sobie dwóch sąsiadów. Obaj mieszkają w jednym bloku na pierwszym piętrze. Widzą się codziennie bo mieszkają drzwi w drzwi. Pracują w różnych zakładach, ale ich dochody są podobne. Na parkingu, podczas odśnieżania samochodów panowie rozmawiają, o upływającym czasie i starzejącym się sprzęcie AGD. Obaj mają obawy, że nadejdzie dzień kiedy stwierdzą, że czas wymienić stary sprzęt na nowy. Jeden z nich, powiedzmy Wojtek stwierdził, że przygotowuje się na ten moment i od 10 miesięcy oszczędza 100,- zł miesięcznie. Jacek się roześmiał i stwierdził - no co ty, od czego są banki? Dwa miesiące później Wojtkowi zepsuła się pralka, a Jackowi lodówka. Tej samej soboty spotkali się w osiedlowym sklepie ze sprzętem AGD. Wojtek wybrał pralkę za 1.000,- zł. Z zebranych oszczędności zapłacił gotówką i podszedł do okienka, gdzie udzielano kredytów ratalnych na zakupiony sprzęt. Spytał ile wyniosłaby rata za taką pralkę. Dowiedział się, że 100,- zł miesięcznie przez rok. Jacek w tym czasie wypełniał druki na zakup ratalny lodówki, która też kosztowała 1.000,- zł. Jego rata wyniosła 100,- przez 12 miesięcy.
Wojtek przez cały rok odkładał 100,- zł tak jakby miał raty. Razem przez dwa lata odłożył 2400,- zł z tym, że rok wcześniej wydał 1.000,- zł na pralkę. Na jego koncie figurowała oszczędność w kwocie 1.400,- zł.
Jacek nic nie zaoszczędził, ale w ostatnim roku spłacał kredyt w kwocie 100,- zł miesięcznie, czyli po roku oddał bankowi za pralkę wartą 1.000,- aż 1.200,- zł.

Minął rok i znowu pech. Teraz Wojtek musi kupić lodówkę, a Jacek pralkę.

Wojtek powtórzył swoje działanie i kupił lodówkę za gotówkę. Zapłacił 1.000,- zł a w następnym roku odkładał po 100,- zł miesięcznie. Po roku stwierdził, że jego oszczędności wynoszą 1.600,- zł.
Zamiast odsetki oddawać bankowi sam je oszczędzał dla siebie. 

TO SIĘ NAZYWA ODZYSKIWANIE ODSETEK, KTÓRE 
POWIĘKSZAJĄ WŁASNE OSZCZĘDNOŚCI!

Jacek niestety nie miał oszczędności więc znowu zwrócił się o kredyt, który kosztował go wraz z pożyczonym kapitałem kolejne 1.200,- zł.

Panowie sprawdzili na allegro ile obecnie kosztuje  ich sprzęt. Okazało się, że pralka i lodówka kosztują łącznie 1.000,- zł

Wojtek miał więc sprzęt wartości 1.000,- zł i 1.600,- zł oszczędności.

Jacek także miał sprzęt wartości 1.000,- zł i... debet na koncie w kwocie -2.400,- zł

Czy na tym prostym przykładzie rozumiecie na czym polega siła oszczędzania i tworzenia własnego "banku rodzinnego"?

Podstawą w każdej rodzinie powinien być solidny plan finansowy - "bank rodzinny" jest podstawą takiego planu. Czytając pozostałe posty dowiecie się jak go stworzyć, chronić pieniądze, mieć nad nimi kontrolę i dodatkowo pomnażać oszczędności.

wtorek, 12 listopada 2013

POLISA Z FUNDUSZEM KAPITAŁOWYM A EMERYTURA

Czytałem dziś w internecie o emeryturach. Oczywiście mnie najbardziej interesują rozwiązania jakie są oferowane, aby zwiększyć zasób portfela emeryta. Niektórzy dziennikarze wręcz specjalizują się w udowadnianiu wszelkiej maści "doradcom finansowym" i agentom, że ich rozwiązania nie są zbyt korzystne dla przyszłych emerytów. Wszyscy pytani polecali polisy z funduszami kapitałowymi i dużymi składkami. Dziennikarze przytaczają  przykłady osób, które przeliczyły się co do swoich długoletnich możliwości finansowych i jak źle na tym wyszły.

Wiem, że takie działania w tej branży są normą. Często liczy się wysokość własnej prowizji a mniej długoletnia współpraca z klientem. Ubezpieczenia oferowane przez Towarzystwa traktowane są jak gotowy produkt typu pralka czy telewizor, a tak nie jest. Ubezpieczenia przygotowane przez Towarzystwa są surowcem, z którego my agenci wspólnie z klientem mamy obowiązek przygotować gotowy produkt.

Sama ochrona nie jest skomplikowana. Klient określa ile pieniędzy będzie potrzebowała rodzina w razie jego śmierci lub on w razie poważnej choroby, czy inwalidztwa i o tyle wnioskujemy do Towarzystwa.

Stworzenie  planu emerytalnego to już "wyższa szkoła jazdy". Owszem istnieją pewne zachęty aby skorzystać z IKE czy IKZE, ale czy te propozycje się obronią przed dobrze i uczciwie skonstruowaną polisą na życie ? - śmiem wątpić!


O to kilka możliwości jakie daje polisa z funduszem kapitałowym:
1) Przede wszystkim w polisie można stworzyć ochronę dla najbliższych - kapitał, który nie przepadnie jak w przypadku środków gromadzonych tylko w ZUS.
2) Zgromadzone środki można wykorzystywać do woli korzystając z udogodnień podatkowych zanim wybierzemy się na emeryturę.
3) Możemy korzystać z możliwości przekierowania odsetek od pożyczek do naszej kieszeni, a nie do kieszeni banków.
4) Z tytułu prowadzenia polisy możemy ponosić minimalne koszty i maksymalizować  dochody i to nie koniecznie ryzykownie inwestując
5) Kontrola własnych pieniędzy
6) I wiele innych...

Większość agentów, doradcy finansowi, Towarzystwa Ubezpieczeniowe, widzą w polisach na życie z funduszami kapitałowymi tylko możliwości ochronne, pomijając całkowicie ich możliwości finansowe. Klienci w polisach inwestycyjnych widzą tylko koszty z pierwszych lat, a przecież te polisy także dają olbrzymie możliwości finansowe.
Jedyny warunek to, w jednym i drugim typie polis, dobra konstrukcja i ... trzeba wiedzieć jak to zrobić!

Niestety nie wszystkie firmy swoimi polisami dają takie możliwości, ale też agent w takim przypadku nie zarobi zbyt dużo "na pojedynczym" kliencie. Za to od zadowolonego klienta otrzyma wiele skierowań do swoich znajomych, a o to właśnie powinno chodzić.

Jeżeli Drogi Czytelniku chciałbyś wiedzieć więcej skontaktuj się ze mną. 



czwartek, 26 września 2013

PIĘĆ PYTAŃ


 Pięć pytań, które pomogą zrozumieć, w jaki sposób obsługiwać regularne koszty w okresie utraconych dochodów z powodu wypadku lub choroby:

1.   Jakie są moje "potrzeby", miesięczne koszty utrzymania, które będą w dalszym ciągu, nawet jeśli stracę moje dochody? Mój czynsz lub kredyt hipoteczny, inne opłaty, ubranie,  żywność, ubezpieczenia?

2. Czy moje osobiste oszczędności pokryją "konieczne" miesięczne koszty - przez jeden miesiąc, trzy miesiące, sześć miesięcy, jak długo? Czy moje oszczędności obejmować będą również moje koszty leczenia?(prywatne wizyty u lekarza, fizykoterapię, itp)

3. Czy mój pracodawca ma plan zapłaty za okres choroby lub program inwalidzki (ubezpieczenie NNW).  Czy mam w nim udział? Jak wysoko jestem ubezpieczony i na jak długo wystarczy mi sumy ubezpieczenia?

4. Jakie inne źródła dochodów mogą być dostępne, aby pomóc mi zapłacić za koszty utrzymania? Dochód mojego małżonka, drugi kredyt hipoteczny, fundusze emerytalne, karty kredytowe?

5.  Co by się stało ze składkami na moje konto  lub plan emerytalny? (przecież na starość nie mogę być biedny!)

Dla większości ludzi ich największym atutem jest  zdolność do pracy i uzyskiwanie dochodów (zarabianie pieniędzy). 

Gdyby można utracić tę zdolność, to dla Ciebie ważne, aby zrozumieć, w jaki sposób chcesz zarządzać finansami i czy masz plan na taką okoliczność. 

"Pięć pytań" - są dobre na początek do planowania przyszłości.

czwartek, 12 września 2013

W SPRAWIE EMERYTUR


Wielu z nas uważa, że po doczekaniu emerytury nareszcie udamy się na zasłużony wypoczynek pod opiekuńczymi skrzydłami dobrego rządu. W Polsce czekało się na emeryturę pasywnie, bo słusznie się nam należała i chociaż wysoka nie była, wystarczyła na spokojne życie. Do tego rząd pokrywał wszelkie wydatki medyczne emerytów. Zresztą nic innego poza czekaniem nie pozostawało, bo alternatyw nie było.

            Niestety, obecna Polska, to inny kraj. Jeżeli czekasz z założonymi rękami na swoje złote lata, to może spotkać Cię przykra niespodzianka. Kto liczy tylko na świadczenia z obowiązkowego systemu zabezpieczenia emerytalnego, spędzi starsze lata stojąc w kolejce po „rządowe zupki”.

            Obowiązkowy system, ZUS i OFE, jest programem państwowym, w którym uczestniczy obowiązkowo każdy pracujący mieszkaniec Polski. Składki w wysokości 19,52% zarobków są odciągane w pracy: połowę z nich płaci pracownik, a połowę pracodawca. Przykro mi rozczarować Państwa, ale państwowa emerytura, na którą wszyscy liczą, nie jest dostatecznym zabezpieczeniem na stare lata. Będziemy dostawać świadczenia w wysokości zaledwie od 20% do 40% dotychczasowych zarobków (zależnie od dochodów, liczby przepracowanych lat, wieku, w którym przechodzi się na emeryturę). Im wyższe nasze zarobki, tym niższa procentowo będzie emerytura. 

Innym powodem do niepokoju jest fakt, że system obowiązkowy ma przed sobą poważne problemy. Nie zawalił się jeszcze, bo utrzymuje go pracująca pełną parą armia wyżu demograficznego i dopłaty rządowe. Ale gdy ten wyż zacznie masowo przechodzić na emeryturę, system będzie coraz bardziej pękać. Ażeby uniknąć ruiny, świadczenia emerytalne będą musiały być obniżone, o czym zdecydowano w 1999 r wprowadzając w Polsce. system tzw. zdefiniowanej składki, w miejsce dotychczasowego zdefiniowanego świadczenia. Obecnie zaczyna przechodzić na emeryturę pierwsze pokolenie, które otrzymuje mniej niż wpłaciło do systemu.

Co więc pozostaje?

            Nie pozostaje nic innego, jak przestać liczyć na czyjąś opiekę, zatroszczyć się samemu o swoją przyszłość i czym prędzej inwestować pieniądze na starsze lata.

Oszczędzanie nie leży w naturze Polaka. Nic więc dziwnego, że często biedni starzy ludzie przechodzą na garnuszek pomocy społecznej, a to zwiększa deficyt państwa.
Istnieje możliwość oszczędzania na emeryturę i korzystania z ulg podatkowych. Pieniądze rosną z odroczeniem podatków. Skoro rząd gotów jest dotować nasze inwestycje, z tej możliwości należy skwapliwie korzystać.

UMIESZ LICZYĆ? LICZ NA SIEBIE!

KAŻDY Z NAS POWINIEN MIEĆ PRYWATNY PLAN EMERYTALNY I MAKSYMALNIE NA NIEGO WPŁACAĆ.

Emerytura staje się luksusem, na który może nie być Cię stać, bo będziesz mieć za mało środków aby godnie żyć. W batalii o emeryturę liczą się dwie rzeczy:
1/ mała składka - dużo czasu, lub
2/ mało czasu - duża składka 

Nie czekaj! Zapoznaj się z blogiem i wyślij wiadomość. Skorzystaj z mojego 18-letniego doświadczenia. Pomogę Ci zaplanować i zapewnić dostatnią przyszłość.

środa, 29 maja 2013

KREDYT HIPOTECZNY, CZY BANK RODZINNY?


Hipoteczni kredyciarze: najwięksi naiwniacy naszych czasów. Praca na dwa etaty, depresja, sześciopak piwa.. I tak przez 40 lat

Zapożyczone z:  Posted by Jarek Kefir w dniu 4 Kwiecień 2013

“Chciałbym was ostrzec. Jesteście najlepszym, krwistym i z niezwykle długim terminem ważności mięchem dla opasłej elity świata, o której wy, żuczki, nie macie pojęcia. Hipoteczni kredyciarze – najwięksi naiwniacy współczesnych czasów.

Adam ma 37 lat i wypija piwo za piwem. Robi tak prawie co wieczór, bo uważa, że piwo to żaden alkohol, a pozwala zasnąć. Jego żona, Alicja, już się przyzwyczaiła. No i co z tego? Ciężko pracuje, musi odreagować, tłumaczy męża. W ich wykwintnym domu na przedmieściach, a właściwie w zapyziałej onegdaj wsi przyklejonej do miasta, której pola i łąki (ku uciesze podupadłych rolników) stały się  placem budowy dla stęsknionych sielanki mieszczuchów; jest czysto, ze smakiem i po nowoczesnemu.

Adam: mój Boże, czasem kłóciliśmy się do rana urządzając nas wymarzony dom. Przeglądaliśmy dziesiątki katalogów, robiliśmy wizualizację. Oboje byliśmy zgodni, że nasze gniazdko musi być wyjątkowe. Żadnych tanich rozwiązań, półśrodków i tandety. To miało być nasze miejsce na całe życie. Zaciągnęliśmy 400 tys. kredytu hipotecznego na 50 lat. Ale byliśmy raptem przed 30-tką. Oboje: dobre posady w firmach, solidne wykształcenie, języki. Modlić się już tylko o zdrowie, powtarzaliśmy. Reszta na pewno się ułoży.

Budowa domu trwała trzy lata. To był czas, o którym Adam mówi krótko: amok.

- Byłem jakby na wiecznym haju. Codziennie po pracy leciałem na budowę jak na skrzydłach. W nocy spałem po 5 godzin. Alicja każdą wolną chwilę spędzała przed komputerem. Urządzała w wirtualu pokój za pokojem. Jeździliśmy też po centrach handlowych. Szukaliśmy mebli, tkanin, dodatków, naczyń, lamp. Trzy lata w klimacie nieustającego podekscytowania. Bank wypłacał, jak obiecał, transzę za transzą. Konto puchło od zastrzyków gotówki, której bym nie wypracował przez kilkadziesiąt lat harówki w firmie. A tu masz. Jest! Możesz działać, załatwiać, tworzyć. Wtedy czułem się jak król. Jak pan swego losu. Zdawałem sobie sprawę z konsekwencji. Że będę spłacał raty przez dziesiątki lat. Ale o codzienności w nowym, moim domu, myślałem wyłącznie w różowych kolorach. Kominek, żona na kanapie z lampką wina w dłoni, dzieci śpią każde w swoim pokoju. Stopy ogrzewa rasowy pies… Tak, nabijam się teraz sam z siebie. Ale takie fantazje snułem, rzucając się po placu budowy. Myślałem: poznałem wspaniałą kobietę. Pragnąłem stabilizacji. Nie bałem się ojcostwa. Planowaliśmy z Alą dwoje dzieci. Najlepiej z niewielką różnicą wieku. Fundamentalne decyzje podjąłem przed 30-tką, więc  miałem całe życie przed sobą na ich realizację. Nie chciałem tracić czasu. Szczęście było w zasięgu ręki. To, że na koszt banku? I co z tego? Nie pierwszy i nie ostatni zaciągam z młodą żoną kredyt na dom na przedmieściach. Bóg da, to i spłaci się wcześniej. A póki co, buduj, urządzaj, spładzaj dzieci przed kominkiem i ciesz się rodziną w wieczory na tarasie. Po sześciu latach takiego życia, głęboka depresja i rozwód wiszący na włosku. Długo nie mogłem pogodzić się z tym, że ja, rozsądny facet, uległem iluzji jak naiwne dziecko. Gdzie popełniłem błąd? Kto mną zmanipulował? Czułem się jak idiota. Codzienna presja była tak silna, że przestałem cieszyć się czymkolwiek. Przestałem sypiać z żoną. Ona była w wiecznych pretensjach, a po urodzeniu niepełnosprawnego syna, egzystowała już tylko dla niego. Moje życie stało się nie do zniesienia.

Alicja: Dziwisz się, że tak spokojnie o tym rozmawiamy? Dwa lata trwało, zanim Adam wylizał się z depresji i mogliśmy podjąć jakieś racjonalne kroki. Tak, nasz dom, nasze drugie dziecko (to prawdziwe leży w specjalistycznym wózku, kilkuletni chłopiec z porażeniem mózgowym) jest obecnie wystawiony na sprzedaż. Idzie ciężko, bo koniunktura na domy spadła, a my chcielibyśmy po sprzedaży wyjść choć z małą góreczką. O sprzedaży myśleliśmy od dawna, ale baliśmy się przyznać do tego przed sobą. Dom miał być przecież naszą ostoją i schronieniem. Tymczasem z roku na rok stawał się ciężarem nie do udźwignięcia. Upiorną skarbonką na kasę. Adam tyrał od świtu do nocy, aby utrzymać odpowiedni standard życia. Ja również, pomimo choroby dziecka, wróciłam na pół etatu do pracy. Żyliśmy w tak niewyobrażalnym kieracie, że… skończyło się chorobą męża i poważnymi kłopotami finansowymi, z których coraz trudniej się wyplątać. Leczenie i rehabilitacja syna pochłaniają majątek. Dom i jego dopieszczanie już dawno zeszły na dalszy plan. Z czasem zrozumieliśmy, że to nie jest dobre miejsce dla nas, że dom wcale nas nie cieszy, za to przysparza dodatkowych trosk, a nieustanne kursowanie do miasta po prostu wykańcza.

Adam: To nie niepełnosprawność mojego syna spowodowała, że poczułem bezsens swojej egzystencji na przedmieściach, choć jego choroba stała się kropką nad i. To presja comiesięcznych zobowiązań finansowych wypala mnie od środka i na pozór banalne sprawy, które drążyły na swój sposób, jak kropelki. Po głowie kołowało pytanie: kurna, stary, po co ci to wszystko? Po jaką cholerę? Pytasz, co to było na przykład? Proszę bardzo! Jeszcze podczas budowy mieliśmy w głowach z Alą taki obrazek, że w naszym ogrodzie będą się odbywały grill party przez całe lato. Że znajomi z miasta będą walić drzwiami i oknami. Wiadomo, świeże powietrze, niedaleko las. I wiesz co, jak udało się zorganizować dwa grille dla znajomych latem, to już było dobrze. Każdy ciągle zagoniony, każdy ma swoje terminy. Inna pierdoła; choinka w salonie. Żona miała taką wizualizację. Robi święta dla całej rodziny. Wielkie pachnące drzewo jarzy się od lampek. Przy stole rodzina Alicji i moja. Dzieciaki ganiające się po domu. Wiesz ile takich Wigilii udało się nam zorganizować przez dziewięć lat mieszkania tu? Dwie. I to ile musieliśmy się na przekonywać, że można dojechać do nas przez zimowe śniegi.

Adam kontynuuje: To może głupio zabrzmi, ale ciągle wyskakiwało coś, co nas… zaskakiwało. I w rezultacie uwierało jak kamyk w bucie. Wiosenne błoto wnoszące się wiecznie do domu, krztuszący się dymem kominek, usterki architektoniczne, o których wcześniej nie zdawaliśmy sobie sporawy, np. uciążliwa wilgoć w naszej wypieszczonej sypialni, bo dach został wadliwie położony, a naprawa kosztowałby majątek. Albo takie atrakcje: smród z okolicznych pól po wylaniu obornika utrzymujący się przez kilka dni. Pies uwiązany przy posesji sąsiada, ujadający całe noce. Problem z dojazdem karetki do Kuby zimą… Masa pieniędzy wydawana na paliwo, bo dojeżdżaliśmy do pracy samochodem. Wiesz, takie życie na wsi nie jest dla każdego. Biały domek z ogródkiem to miłe dla podświadomości wyobrażenie, ale utrzymanie go wymaga nakładów, o których nikt nakręconym nabywcom woli nie wspominać. Pół biedy, jak te dobra są wolne od hipoteki. Kiedy jednak wszystko jest na kredyt, twoje życie staje się niepostrzeżenie formą współczesnego niewolnictwa. Presja spłaty kolejnych rat ogłupia do tego stopnia, że przestajesz myśleć o czymkolwiek innym. Niby konsumujesz dobra, ale one są bez smaku. Stają gulą w gardle. W końcu masz ochotę zwymiotować.

Alicja: Już w trzecim roku mieszkania tu zaczęło się miedzy nami psuć. Była ostra zima. Opał skończył się przedwcześnie. Musieliśmy wziąć kolejną pożyczkę, aby dokupić węgiel. Kubuś wtedy nawet jeszcze nie siedział. Byłam z nim sama od rana do nocy. Adam w tym czasie w pracy. Wieczorami zawzięcie się kłóciliśmy; o kasę, o syna, o własne niezaspokojone potrzeby. W domu czułam się jak w więzieniu, a Adam czuł się do domu uwiązany jak pies. Ja tęskniłam za gwarem i ludźmi. Chciałam wychodzić z Kubą z czterech ścian, Adam wracał do domu i padał ze zmęczenia. Nie miał żyłki do majsterkowania, jakiejś ogrodniczej pasji czy coś, nie bawiło go to. Przesiadywał w rachunkach i liczył, ile musimy zarobić, aby pchnąć ten cholerny kredyt do przodu choć o parę lat. Liczył i liczył i… szedł przed tv z cztero pakiem piwa. Wiedział, że to jest nierealne. Że trzeba się z tym pogodzić; tak już będzie miesiąc w miesiąc w sumie do końca życia. Najpierw haracz dla banku i inne zobowiązania. Reszta dla nas. Tylko co z tej reszty zostawało!

Adam: W depresję wpadłem po sześciu latach takiego życia. Hipoteka i niepełnosprawność syna przerosły mnie. Nic, kompletnie nic mnie nie cieszyło. Widziałem beznadzieję swojej sytuacji i czułem totalną bezradność. Żona i syn drażnili mnie. Praca nie przynosiła satysfakcji. Miałem ochotę uciec, wziąć jakąś pieprzoną gumkę z myszką i wymazać ten idiotyczny obrazek; dom z ogródkiem, żonę w halce przed kominkiem, rasowego psa… Pach, nie ma tego już. To mi się tylko przyśniło. Jestem wolny!

- Depresja męża, to był koszmar. To choroba, która dotyka pozostałych członków rodziny. Poważnie zastanawiałam się wtedy nad rozwodem z Adamem. Chciałam wyprowadzić się z Kubą do miasta. Wytrwaliśmy, ale czy jesteśmy szczęśliwi? W każdym razie nie tak, jak sobie to wyobrażaliśmy na ślubnym kobiercu. Po dziewięciu latach małżeństwa nie boję się powiedzieć: jesteśmy wciąż razem, bo wiąże nas niepełnosprawny syn i… kredyt hipoteczny. Spłata rat jeszcze przez 41 lat. Skończymy, gdy będziemy pod 80-tkę! Kuba przekroczy 50-tkę. Dopiero teraz to wszystko do mnie dociera. Żyjemy w iluzji, która – paradoksalnie – stała się naszą rzeczywistością. Musimy z tym skończyć. Sprzedaż domu, to teraz nasze największe marzenie. Mamy go serdecznie dość”



Artykuł ten pokazuje jak ważne dla nas i naszych potomków jest oszczędzanie i ubezpieczanie się na życie. Tylko w ten sposób możemy sprawić że nasze i ich życie stanie się radosne, bez wyrzeczeń. Zapoznając się z moim blogiem możesz podjąć decyzję jak chcesz żyć. Tak jak opisał "Kefir", czy tak jak ja proponuję.